Stronę „Ciekawostki o kokeshi” wyodrębniłam ze strony „Ciekawostki”, bo powoli zbierało się tam zbyt wiele treści.
Amabie kokeshi na przekór epidemii
Rok 2020 zdecydowanie zapisze się w historii jako rok pandemii koronawirusa. Rzecz jasna na sytuację musieli odpowiedzieć artyści – w tym ci tworzący kokeshi. W tym roku w warsztatach wielu artystów pojawił się nowy wzór – amabie. Jest to nazwa yōkai (demona) z japońskiego folkloru – morskie stworzenie o postaci karłowatej, trójnogiej syreny. Według legend miało wyłaniać się z oceanu, by przepowiedzieć ludziom obfite zbiory lub epidemię. Wierzono także, że wykonanie wizerunku amabie pomaga odstraszyć zarazę. Nic zatem dziwnego, że artyści różnych dziedzic – w tym również twórcy kokeshi – wzięli „na warsztat” ten motyw.
[zdjęcia: amabie kokeshi, źródło: Instagram]
Okinawskie kokeshi
Na Okinawie – położonej dokładnie po przeciwległej stronie Japonii od Tōhoku – też powstają kokeshi. Nazywają się ryūkyū miyarabi kokeshi i zostały stworzone w 1972 roku w Yaese. Zaprojektowano je z myślą o zbliżającym się Okinawa Ocean Expo, które miało odbyć się trzy lata później. Na tę okazję przyjechali na Okinawę artyści z Tōhoku, aby nauczyć lokalnych twórców wyrobu kokeshi. Wedle mojej wiedzy są to zatem jedyne „certyfikowane” przez twórców tradycyjnych lalek kokeshi regionalne.
Warto wspomnieć, kim są twórcy ryūkyū miyarabi kokeshi, bo to też niebanalna kwestia. Są oni zrzeszeni w czymś w rodzaju spółdzielni inwalidów – wszyscy artyści wyrabiający te lalki są niepełnosprawni fizycznie. Pierwotnie, w latach 70., było ich 10, ale dziś jest tylko dwóch.
Te „okinawskie kokeshi” były o krok od wymarcia. Po początkowym zainteresowaniu liczba sprzedawanych egzemplarzy stale spadała. Zwrot w tendencji przyniósł film z 2019 pt. Chiisana Koi no Uta, w którym lalki te się pojawiają. Aktualnie popyt na ryūkyū miyarabi kokeshi jest większy, niż możliwości twórców (max 500 szt. rocznie).
[zdjęcie: ryūkyū miyarabi kokeshi z mojej kolekcji. Oprócz tego wzoru istnieją jeszcze trzy inne.]
Kokeshi gumowym potworem?
Yamomark to japońska marka gumowych figurek przedstawiających gumowe potwory, często stanowiących jakieś hybrydy, np. żółwia z kalmarem albo Gamery z… nigiri sushi. Jedną z propozycji na rok 2019 jest kokeszo-pierożek. Podobno świeci w ciemności!
[źródło: Yahoo Japan]
Kiedy amator zabiera się za kokeshi…
Daleka jestem od wyśmiewania ludzi, którzy próbują czegoś na własną rękę. Tym niemniej jedną z rzeczy, która doprowadza mnie do szewskiej pasji, jest stwierdzenie „sam bym tak potrafił” w odniesieniu do dziedzin, w których inni nie bez powodu spędzają lata na nauce. Tak też jest z kokeshi. Z pozoru te lalki są bardzo prosto wykonane – ot, obrobione na tokarce i pomalowane paroma maźnięciami. Sęk w tym, że wykonanie ich wcale nie jest takie łatwe. Po pierwsze, trzeba niezwykłej precyzji, żeby lalka była prosta i umiała stać. W wielu przypadkach korpus jest cieńszy od głowy albo np przewężony na dole, przez co najmniejsza krzywizna w obróbce będzie sprawiała, że lalka będzie się przewracała. Po drugie, u większości lalek główka jest wykonywana i montowana osobno za pomocą kołka, który… ma większą średnicę niż otwór, do którego ma zostać wetknięty. Tylko profesjonalistom udaje się ta sztuczka. Po trzecie malowanie – to, co wydaje się niedbałym maźnięciem, wymaga idealnie wyćwiczonej ręki – inaczej otrzymuje się dziecięce bazgroły. Jeśli do tego dodamy fakt, iż część elementów (jak np. oczy) musi być idealnie symetryczna, okazuje się, że samodzielne wykonanie kokeshi może nie być takie proste…
Na dowód przedstawiam zdjęcie takiej chałupniczo wykonanej kokeshi.
[źródło: ebay]